Inni ludzie pojawiają się w twoim życiu tylko na jakiś czas. No ale jak to? Zaraz podasz przykłady, że przecież zdarzają się relacje NA ZAWSZE, trwające od POCZĄTKU do KOŃCA. Tak, to prawda, ale to raczej wyjątki, pewnik jest jeden – najdłuższy związek w życiu tworzysz z samym sobą. Czy to fajna relacja?
Jak o sobie myślisz? Jakie masz przekonania na swój temat? Czy lubisz siebie? W jaki sposób siebie traktujesz? Czy jesteś swoim największym wrogiem, krytykiem, czy może przyjacielem? Mogę nawet zaryzykować wizję, że zaczynasz ziewać z nudów podczas powtarzanego przez wszystkich psychologów świata zdania w stylu: aby kochać innych najpierw pokochaj siebie… (plus wszystkie inne wariacje na temat tego zdania). Bo choć stwierdzenie to banalnym jest, zwyczajnie i po prostu nie ma co z nim dyskutować. Prawda to w czystej postaci.
Na początek zamiast psychologów zacytuję więc dziennikarza. Amerykanin z polskiego miasta Chicago, Sidney J. Harris (pracował dla „Daily Daily” oraz „Chicago Sun-Times”) zwracał uwagę na powszechnie występujący u ludzi brak umiejętności wglądu w samych siebie: “Zaskakujące jest, jak wiele ludzi idzie przez życie nie uświadamiając sobie, że ich uczucia względem innych ludzi są w dużej mierze determinowane przez uczucia wobec samego siebie, a jeśli nie czujesz się komfortowo ze sobą, nie możesz czuć się komfortowo z innymi.” Pokochać siebie. Polubić siebie. Być ze sobą w kontakcie. Czuć się ze sobą dobrze. Tylko jak to zrobić? W takim razie spróbujmy odpowiedź na pytanie, jak poczuć się komfortowo ze sobą?
Wskazówka nr 1
Na początek wskazówka – podpucha, czyli bardziej elegancko – prowokacja. Można więc posłuchać sugestii Carla Gustava Junga, według którego wszystko, co irytuje nas w innych może nas zaprowadzić do zrozumienia samego siebie. Niełatwa to wskazówka, bo u większości z nas wywołuje automatyczny sprzeciw. No bo jak to?! Co ma wspólnego komfort z obserwowaniem irytujących nas ludzi? Ten KTOŚ mnie strasznie wkurza i ma być moim lustrem? Przecież ja TAKA/TAKI nie jestem! Z tego miejsca droga jeszcze daleka do odkrycia, jak poczuć się komfortowo ze sobą, ale uważna obserwacja tego, co nas szczególnie zapala (negatywnie) w innych może być pierwszym właściwym tropem w poznawaniu siebie samego. Niełatwo przyznać, że u innych najbardziej irytują nas nasze własne wady. Kiedy ktoś cię irytuje, posłuchaj Junga i zastanów się, co tak NAPRAWDĘ jest powodem twojego poirytowania. W odpowiedzi kryje się ogrom wiedzy na twój temat.
Tak, z takim sobą chcę być w związku. Z kimś, kto umie uważnie obserwować i wyciągać konstruktywne wnioski.
Wskazówka nr 2
Oto podpowiedź Louise L. Hay (amerykańska autorka poradników samorozwoju i książek motywacyjnych): „Krytykujesz siebie od lat, ale to nie działa. Spróbuj więc schlebiać sobie i zobacz, co się stanie”. Precz z nawykowym samokrytycyzmem, demotywującym, zmuszającym na skupianiu się na aspektach negatywnych, niszczącym dobrostan psychiczny i w dłuższej perspektywie wywołującym stany lękowe i depresję. I choć wizja pozbycia się towarzyszącego ci wiecznego krytykanta może być niezwykle atrakcyjna, to jednak tę wskazówkę należy traktować ostrożnie, bo łatwo popaść ze skrajności w skrajność. Stosowanie jej bez umiaru grozi zakochaniem się w sobie ZA MOCNO. Fałszywym autocmokierom mówimy NIE, stawiamy na wyważonych selfsympatyków!
A jeszcze wracając do krytyka w sobie – pamiętaj o różnicy między ostrym samokrytycyzmem a rozumieniem swoich słabości, prowadzącym do większej łagodności wobec siebie oraz wyrozumiałości wobec własnych niedociągnięć i niepowodzeń. Z kolei ostra samokrytyka aktywuje współczulny układ nerwowy i podnosi poziom kortyzolu – hormonu stresu.
Tak, z takim sobą chcę być w związku. Z kimś, kto potrafi dostrzec swoją wartość bez popadania w samozachwyt.
Wskazówka nr 3
Rozumienie własnych słabości otwiera drogę do prawdziwego źródła naszej siły. Jest nim WSPÓŁCZUCIE wobec siebie samego. Taka postawa aktywuje produkcję oksytocyny – hormonu przywiązania i miłości uruchamiając cały mechanizm systemu opiekuńczego. Współczucie wobec samego siebie to życzliwość i wyrozumiałość wobec siebie, to umiejętność rozpoznawania własnych ograniczeń, słabości oraz uczuć, to zdolność do widzenia siebie z pewnego dystansu. Współczucie wobec siebie daje ludziom wiele korzyści, m.in.: lepsze samopoczucie psychiczne i zdrowie, mniejszy poziom lęku i stresu, więcej pozytywnych emocji, większy poziom optymizmu, lepsze relacje z innymi, mniejszy strach przed porażką, wyższą samoocenę. Taki wachlarz zasobów zdecydowanie wystarczy, aby czuć się ze sobą komfortowo.
Zdaniem Brené Brown, amerykańskiej pisarki i wykładowczyni z Uniwersytetu w Houston, współczucie pojawia się w naszym życiu, kiedy traktujemy łagodnie innych albo samych siebie. Łagodnie, czyli spokojnie, wyrozumiale, dobrze dla siebie i innych. Łagodność może być twoją prawdziwą siłą i oznaczać opanowanie, spokój, klasę, fason, spokój, szacunek, miłość. Bo tam gdzie inni dużo gadają, łagodny obserwuje 🙂
Tak, z takim sobą chcę być w związku. Z kimś łagodnym i współczującym samemu sobie.